--
Waldemar
Piasecki
Karykatura
i prezydentura
Wyścig
do Białego Domu to także wojna karykaturzystów
--
Obecnemu
wyścigowi do Białego Domu towarzyszy niespotykana aktywność karykaturzystów
politycznych. Celna, oddająca sedno rzeczy karykatura warta jest często
tekstu liczącego kilka tysięcy słów i wszyscy to doskonale rozumieją. O
najcelniejszych Ameryka mówi przy porannej kawie, w metrze, biurze czy
restauracji. Nie było, nie ma i nie będzie gospodarza Białego Domu, który
codziennego przeglądu prasy nie zaczynałby od rzutu oka na portretujące
go rysunki.
Obok
debat telewizyjnych, breaking news na ich temat i sondaży opinii karykatury
stanowią ważne źródło formowania wizerunku kandydatów na prezydenta.
-
Władza
i kpina
-
W
Ameryce karykatura jest tak stara jak Stany Zjednoczone. Nie oszczędzała
prezydentów ani kandydatów do tego urzędu. Wielką inspiracją był niewątpliwie
Richard Nixon w związku z aferą Watergate, a także Bill Clinton z jego
"przygodami rozporkowymi". Dziś bohaterem karykatur jest George Bush. Jego
przewaga w tej dziedzinie nad Johnem Kerrym jest wyraźna.
W
wielkiej obfitości karykaturzystów najjaśniej bodaj świeci gwiazda 43-letniego
Mike'a Luckovicha z "Atlanta Journal-Constitution", który w karykaturze
politycznej osiągnął wszystkie możliwe honory, z nagrodą Pulitzera włącznie.
Jego
rysunki codziennie są niecierpliwie wyczekiwane i poprzez syndykat karykaturzystów
trafiają do - dosłownie! - setek tytułów prasowych. Ten mający polskie
korzenie artysta zdobył pozycję jednego z klasyków karykatury.
Sam
zresztą wspiera i promuje młodych grafików zamierzających pójść w jego
ślady. Ostatnio praca Luckovicha po pierwszej rundzie debaty telewizyjnej
Bush-Kerry została uznana za najcelniejszą puentę tego starcia.
-
-
Siła
karykatury
-
-
Czy karykatura ma realną siłę polityczną? Czy może zmieniać świat polityki?
- zastanawia się Luckovich. - Na pewno w jakimś zakresie może wpływać na
jej kształtowanie. Trzeba jednak mieć świadomość proporcji. Za kampanią
polityczną stoi cała machina kręcąca opinią publiczną. To ciężka walka,
bo trzeba zważyć, że karykatura z natury swojej krytykuje i obnaża zjawiska
polityczne, a nie gloryfikuje je.
Luckovich
nie kryje, że swoje zaangażowanie w kampanię traktuje jako wyzwanie, nie
zgadza się bowiem z "fałszywym obrazem Iraku" prezentowanym przez Busha,
jego ekonomią i polityką wewnętrzną. U karykaturzystów jest to zresztą
postawa zdecydowanie dominująca.
Zdaniem
Luckovicha, łatwiejszy do rysowania jest Kerry: - Ma pociągłą twarz i głęboko
osadzone oczy, co w naturalny sposób narzuca kierunek graficznego obrazowania
tej postaci. Przypomina mi gadające drzewa z "Władcy pierścieni". Co do
Busha, najbardziej charakterystyczny jest u niego gest opuszczania rąk,
sugerujący bezradność i konsternację.
-
Czy karykaturzyści mogą mieć wpływ na wynik wyborów?
-
To trudne, choć kuszące pytanie... Nie wiem, jak wiele opinii i poglądów
mogę zmienić. Bo to ogromnie trudne, o ile w ogóle możliwe do zmierzenia.
Mogę zapewne wzmacniać opinie już wyrobione sobie przez czytelników czy
internautów.
Walka
o Biały Dom jest wielopłaszczyznowa. To także wojna karykaturzystów.